czwartek, 23 października 2014

KB RPG #60: Zawsze musi być ten pierwszy raz



Wpis bierze udział w 60 edycji Karnawału Blogowego RPG o wdzięcznym tytule "Na dobry początek".

W naszym życiu mamy okazję doświadczać wielu "pierwszych razów"; pierwsze pójście do szkoły, pierwsza miłość, pierwsza praca. No i pierwsza sesja RPG. Nie jestem osobą, która zna polski fandom na wylot, nie czuję się w nim jak ryba w wodzie, ale mam wrażenie, że wszyscy starsi gracze w polszy zaczynali od Warhammera. A ci jeszcze ciut starsi - od Kryształów Czasu. Nie wiem, czy to ja po prostu jestem odrobinę młodszy, czy "tak po prostu wyszło" ale swoje pierwsze sesje RPG grałem w Dungeons and Dragons, a konkretniej edycji 3.0, świeżutko wydanej w naszym ojczystym języku. Graliśmy oczywiście w gronie kolegów ze szkoły i byliśmy praktycznie rówieśnikami. Myślę, że te sesje, jak bardzo sztampowe by one nie były, wpłynęły zarówno na mnie jak i na moje podejście do RPG w bardzo istotny sposób. Wciąż na mej twarzy pojawia się błogi uśmiech, gdy przypominam sobie swą pierwszą postać - paladyna w lśniącej zbroi. Tak, to był piękny czas zabijania smoków, uwalniania księżniczek i ratowania świata.

Potem były inne systemy, w tym także dwie edycje "młotka", z innymi ludźmi, w innej konwencji. Choć wciąż bawiłem się świetnie grając w RPG, jakoś nie czuję takiej samej nostalgii, jaką niosą wspomnienia o tych pierwszych sesjach w DnD. Ma to odzwierciedlenie także w tym, że teraz głównie gram i prowadzę Pathfindera.

Dopiero właśnie po takiej długiej przerwie po raz pierwszy sam coś poprowadziłem. Przez lata nie mogłem się zdecydować na ten krok, aż wreszcie trafiłem na podręcznik, który bardzo przypadł mi do gustu - Midnight. Ten setting do DnD łączy dość dobrze znaną mi mechanikę d20, fantastyczny świat i jego realia oraz bardzo interesujące modyfikacje względem podręczników źródłowych (DnD 3.0). Wybrałem czwórkę zainteresowanych graczy z lokalnego klubu fantastyki i ruszyliśmy z koksem. Potknięć oczywiście było kilka - gracze nieprzyzwyczajeni do samej mechaniki oraz do morderczości tego settingu. Pierwsza sesja skończyła się beznadziejnym TPK. Gracze przygotowali nowe postacie, zrobiliśmy alternatywne rozpoczęcie do kampanii i trafili na pobojowisko i trupy swoich poprzednich postaci. Wyszło świetnie, a ja coraz bardziej wkręcałem się w prowadzenie, budowałem sobie warsztat. Niestety największa zaleta tego systemu - klimat - okazał się dla mnie też sporą wadą. Był zbyt przytłaczający by grać regularnie i aby się trochę odprężyć postanowiłem równolegle przetestować Pathfindera. System od Paizo szybko stał się główną grą, którą prowadzę.

Możliwe, że kiedyś rozważaliście prowadzenie jakiegoś RPG po raz pierwszy, może żeby zobaczyć jak to jest, może z założeniem "zrobię to lepiej niż nasz MG" albo może dlatego, że system w którym się zakochaliście od pierwszego wejrzenia nie porwał nikogo innego na tyle, by ktoś wam to poprowadził. Dam wam jedyną, słuszną radę. Przestańcie się zastanawiać. Po prostu to zróbcie. Choćbyście mieli prowadzić dla jednej, dwóch osób, tylko kilka sesji - warto spróbować. Ja zaryzykowałem, na pierwszej sesji PFa miałem dwóch graczy, kilka sesji później - ośmiu. Teraz jesteśmy na finiszu dwuletniej kampanii, a jeden z moich graczy sam zabrał się za prowadzenie, równolegle ze mną.

Warto więc zaryzykować ten pierwszy raz. Nawet, jeśli się nie uda, to można wyciągnąć wnioski i próbować dalej. Do skutku. Jeśli nazywacie RPG swoim hobby, pasją czy jak tam chcecie - nic nie powinno was powstrzymywać ;-)

And now for something completely different...

We wpisie Karnawałowym na blogu Pafhammer autor przedstawia swoje rozważania na temat korzyści płynących z przyjmowania do gry nowych osób. Ciężko się z tym tekstem nie zgodzić. Świeże spojrzenie zawsze jest korzystne. Pozwala znaleźć te rzeczy, które niekoniecznie są dobre, a tak do nich przywykliśmy, że ich nie zauważamy.

Ja w tym miejscu chciałbym bardziej skupić się na zróżnicowaniu przyjmowanych do ekipy nowych osób; osób które są starymi wyjadaczami i kompletnymi żółtodziobami, których zapraszamy na ich pierwszą sesję. Dwa skrajne przypadki, co by łatwiej zaznaczyć różnice. Kiedy przygarniamy takiego żółtodzioba, to musimy być oczywiście przygotowani na wprowadzenie go nie tylko w "tajniki tego całego eRPeGie", ale także w system w którym planujemy grać, często też w setting. Do tego zwrócić uwagę na jakieś specyficzne zwyczaje panujące w grupie (np. homerules'y, kupno przekąsek, posiadanie własnych kostek/książek/ołówków/czegobądź etc.). Jest to ogrom pracy, który najczęściej musi ponieść prowadzący. Dodatkowy czas, który mógłby poświęcić na dokładniejszy prep czy odpoczynek przed sesją, żeby być w lepszej formie. Czasem wśród graczy zdarzy się ktoś, kto Prowadzącego w tym wyręczy, ale z doświadczenia wiem, że to rzadkość. Poświęcenie tego dodatkowego czasu może jednak nieść ze sobą ogromne korzyści. Taki "wychowany" żółtodziób będzie nam zabierał na sesji prawdopodobnie mniej czasu na tłumaczenie pewnych spraw na szybko. Prawdopodobnie będzie też mniej przytłoczony zarówno formą jak i zasadami samej zabawy i będzie mógł czerpać z niej więcej radości. A jak trafi nam się taki, co to szybciej mechanikę ogarnia, to może już od pierwszej sesji nie będzie "to ja go tnę!". Gracz-wyjadacz to kompletnie inna historia. Załóżmy, że przyjmujemy Nowego do gry, ale ten Nowy nie dość, że gra od kołyski, to na wyrywki zna wszystkie książki do naszego systemu i w ogóle pewnie prowadził więcej niż my sami. Super sprawa - nie trzeba poświęcać dodatkowego czasu na przygotowanie go do gry, przyjdzie na sesję z gotową postacią i będzie fajnie. No właśnie nie zawsze jest fajnie, bo zazwyczaj co grupa, to inne zwyczaje, inny styl gry. Wyjadacz przychodzi na sesję i już pierwsza scena walki się blokuje, bo Nowy stwierdza, że mechanika nie działa tak, tylko siak. Czuje się oszukany a reszta piętnuje go za podważanie autorytetu prowadzącego. Oczywiście to przykład skrajny i bardziej złożony, wszelkie niejasności i dyskusje odnośnie zasad, rulingów i innych cudów można załatwić w mniej bolesny sposób. Mimo to, takie akcje się zdarzają. 

Zapraszając do gry kogoś nowego powinniśmy zwrócić zatem uwagę na jego "staż" w graniu, jak i znajomość granego systemu/settingu. Następnie na tej podstawie uzupełnić wszelkie braki w wiedzy Nowego i niezależnie od wszystkiego - przedstawić mu zwyczaje waszej grupy. Może to się wydawać oczywiste, ale w praktyce jakoś nie widuję tego zbyt często. A dzięki temu uniknąć możemy zarówno nieprzyjemności na sesji jak i bezsensownego grzebania po podręcznikach za jakimiś zasadami. 

Moja aktualna grupa składa się między innymi ze znajomego, z którym grałem te pierwsze sesje DeDekowe, ludzi, którzy grali od dawna, ale na d20 patrzyli jak na jakąś abominację oraz osób, które swoją przygodę z RPG zaczęły właśnie na moich sesjach. Patrzę na tę bandę po ponad dwóch latach regularnego mordowania smoków i ratowania świata i widzę nie tylko doświadczonych, zatwardziałych poszukiwaczy przygód, ale wspaniałą grupę przyjaciół. Dzięki, że wytrzymujecie moje prowadzenie tak dzielnie ;-)

Przyjmujcie więc Nowych z otwartymi ramionami, jak radzi Pafhammer, ale nie zapomnijcie się także nimi zaopiekować, bo chodzi o jakość, nie o ilość.
 

4 komentarze:

  1. Z tymi starymi wyjadaczami jest czasem tak, że po prostu chcą podkreślić swoją "wyższość". Jest na nich jeden sposób, który można streścić tak - "ale grasz u mnie, a tu się gra tak; nie podoba się, to tam są drzwi".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak najbardziej. Sam stosuję taką regułę. Gdy prowadzę, staram się jednak szukać kompromisów, jeżeli graczom coś nie pasuje. Przy czym na wszelkie dyskusje tego typu czas jest bezwzględnie tylko poza sesją

      Usuń
  2. Ta edycja powoli dobiega końca, więc przydałby się nowy temat,
    nowy prowadzący, nowi ludzie i w ogóle dużo wszystkiego ze
    słowem "nowe". Wziąłeś już udział w kilku edycjach - teksty fajne
    i przydatne. Myślałeś żeby poprowadzić Karnawał? Albo zachęcić
    jakiegoś znajomka, ukrywającego się w głębinach fandomu?

    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za dobre słowo. Chodzi mi po głowie kilka drobiazgów, ale muszę to skonfrontować z tematami poprzednich edycji KB RPG. A może faktycznie znajdę kogoś znajomego, kto chciałby jakimś tematem rzucić gościnnie.

      Usuń