poniedziałek, 29 grudnia 2014

KB RPG#61: Gadżetomania!

Poniższy wpis bierze udział w 61 edycji Karnawału Blogowego RPG poruszającej tematykę gadżetów wszelakich. 

Osobiście jestem strasznym gadżeciarzem. I mówię tak naprawdę o gadżetach wszelakich, nie tylko tych RPGowych. Lubię, kiedy przedmioty codziennego użytku swoimi możliwościami wykraczają właśnie poza ten codzienny użytek. Wybajerzona elektronika, czadowy wygląd, te sprawy. Taki lans, ale bardziej dla samego siebie, niż wobec osób trzecich. Nic więc dziwnego, że przenoszę to swoje gadżeciarstwo na jeden z moich ulubionych sposobów spędzania wolnego czasu - granie w RPG. Chciałbym wam pokazać z jakich gadżetów korzystam zwykle na sesjach i postaram się skomentować to całe gadżeciarstwo na końcu tego wpisu. Zapraszam!

Czego bym nie prowadził, na stole po mojej stronie musi znajdować się zasłonka MG. Oczywiście jej forma jest dowolna, tak długo jak spełnia podstawowe założenia - ukrywa to, czego nie chcę pokazać graczom. Moje notatki, mapy z zaznaczonymi szczegółami, bestiariusze, rzuty kostkami. Tak, rzucam za zasłonką. Zawsze. Zasłonki są fajne. Możemy jako zasłonki użyć pokrywki od dużego pudełka (z planszówki, z puzzli), możemy postawić jakiś duży atlas czy album przed sobą, kupić zasłonkę do ulubionego systemu (najlepiej kilku! :D) albo zrobić jakąś własnoręcznie. Przez długi czas używałem tego co było pod ręką - walającej się po klubie zasłonki do Gasnących Słońc, która poza przyjemną szatą graficzną nie przedstawiała dla mnie żadnej wartości praktycznej - jest ciut za wysoka, ciut za wąska, umieszczone na niej skróty zasad nie były mi nigdy potrzebne bo GSów nie prowadziłem. Ponadto cieniutki kartonik sprawiał, że zasłonka co i rusz się przewracała. Fajny bajer przygotował jeden z moich graczy. Z taśmy i kilku arkuszy grubej tektury sklecił zasłonkę, która jest sztywna, można od strony prowadzącego włożyć do niej kartki z notatkami, a na jednym zewnętrznym panelu sam narysował całą drużynę do kampanii, którą akurat graliśmy. Zasłonka ta jest diablo solidna, dość stabilna, ale niestety format horyzontalnie ustawionych arkuszy A4 sprawia, że zasłonka jest dla mnie zbyt wysoka. Spełnieniem moich zasłonkowych marzeń okazał się Screen do Pathfindera. Słyszałem o tej zasłonce wiele dobrego, ale ze względu na wygórowaną cenę - omijałem ją szerokim łukiem. Jednakże moja lepsza połówka obdarowała mnie tym wspaniałym gadżetem w prezencie. Od tego czasu prowadzę już tylko zza ekranu Pathfinderowego. Poza przyjemną ilustracją i w miarę sensownym skrótem zasad, zasłonka ta posiada szerokie i dość niskie panele. Ustawiona w kształt litery M jest praktycznie nie do przewrócenia, zaś sam materiał z którego ją wykonano - potwornie solidny. Ze wszystkich zasłonek, które miałem okazję trzymać w rękach - ta prezentuje się najsolidniej i najstabilniej na stole. Oczywiście jestem PFowym fanbojem, ale myślę, że ta zasłonka faktycznie warta jest swojej ceny. Polecam! 


Zasłonka produkcji Paizo [paizo.com]

Inna rzecz, bez której ciężko wyobrazić mi sobie RPGowy stół, to oczywiście kostki. Moja kolekcja kostek jest niewielka, ale bardzo polubiłem robotę ekipy z Q-Workshop, którą chyba każdy zna. Niestety tutaj moje gadżeciarstwo czasem ustępuje pragmatyzmowi - kostki muszą być czytelne. Jeśli rzucam przed sobą i nie jestem w stanie odczytać wyniku, to takie kości niestety często nawet nie widują światła dziennego.  Pamiętać należy jednak o to, by o swoje kostki dbać! Trzeba do nich czule mówić, głaskać delikatnie przed każdym rzutem i zapewnić im komfort w podróży w postaci odpowiedniej sakieweczki lub pudełeczka. Inaczej kostki strzelą focha i na najbliższej sesji czeka nas seria krytycznych niepowodzeń. Co więcej, kostki potrafią jednoczyć się w takim fochu i wtedy nasza ukochana postać ma już totalnie przechlapane, bo kości naszego Prowadzącego też się na nas obrażą! ;) 


Moja jasna sakieweczka zawsze rzuca się w oczy na stole, więc nie mam problemu z jej odnalezieniem ;)

Jako miłośnik Pathfindera oraz innych gier o lochach używam na sesjach figurek i mat/plansz/gridów. Nawet jeśli nie gram w system wykorzystujący modele, to lubię mieć przed sobą pomalowaną figurkę i zakończyć opis wyglądu mej postaci pokazaniem modelu innym graczom. Postawienie na stole, w kulminacyjnym momencie opisu potwora, kilkunastocentymetrowej figury czerwonego smoka daje kompletnie inny efekt, niż postawienie w jej miejscu plastikowego kubka czy wyciętego z papieru kilku calowego żetonu. Cel oczywiście jest prosty - podnosimy walory estetyczne tej taktyczno/planszowej części gry i poszerzamy nasz opis modelem. Bardzo wiele potrafi tutaj zrobić skala - jeśli przed figurkami przedstawiającymi postacie graczy nagle staje wielki model bestii, można zacząć traktować sprawę na poważnie ;-) Dla mnie kolekcjonowanie i malowanie modeli to w ogóle osobna frajda i hobby, dlatego często jakieś figurki mam pod ręką. Oczywiście jeśli brakuje mi odpowiednich modeli, to wtedy ze smutkiem na twarzy stosuję wszelkiego rodzaju żetony. 


Ten pan już pojawił się kiedyś na blogu ;]

Wspomniałem o matach i gridach. Ich cel jest prosty - usystematyzować pole walki. Niektóre mechaniki (np. d20, Traveller od Mongoose) wspierają użycie modeli/znaczników oraz mat calowych. Często, gdy mówię o używaniu tego typu gadżetów spotykam się z tekstami typu "Ale to przecież takie nieklimatyczne! To ma być teatr wyobraźni!". Odpowiadam wtedy tylko "To spróbuj poprowadzić jedną walkę na DnD3.5/PF dla 8 graczy z postaciami wysokopoziomowymi". Prawda jest taka, że póki się tego nie spróbuje, to się tego zazwyczaj nie czuje. Mechaniki tego typu potrafią być skomplikowane i określenie zasięgu działania umiejętności czy czarów często bywa granicą między życiem a śmiercią postaci. Ja osobiście bywam mechanicznym purystą i lubię grać w tego typu systemy stosując zasady RAW, więc użycie tego typu gadżetu po prostu wspiera ten styl zabawy. W grze przy stole używam jednej z trzech mat. Główną "matę" stanowią dwie płyty przeźroczystej pleksy o wymiarach 500x500x2mm. Na jednej stronie markerem permanentnym naniesiona jest siatka calowa, zaś po drugiej stronie można mazać markerami sucho ścieralnymi. W ten sposób za ok 35zł mamy matę z siatką calową, na której można malować dowolne rzeczy i która jest wodoodporna i praktycznie (w warunkach grania) niezniszczalna. W tej cenie możemy pomarzyć o kupnie "dedykowanego" gadżetu tych rozmiarów. Kiedy prowadzę poza naszą normalną miejscówką do gry, z pomocą przychodzi mi stara, rozpadająca się mata pochodząca z którejś planszowej wersji DnD 3.0, posiadająca na jednej stronie predefiniowany loch, zaś po drugiej będąca całkiem biała. Rzadziej stosuję własnoręcznie produkowane makiety, które robię z... kartonu. Wykonałem kilka ogólnych modułów, które mogę układać w różnych konfiguracjach. Efekt jest bardzo przyjemny - przed graczami na bieżąco podczas sesji powstaje pseudo-trójwymiarowa mapa lokacji, którą eksplorują. Mogą zobaczyć gdzie są drzwi, przeszkody i konkretne pomieszczenia, oraz jaka jest skala tych elementów. Wykonanie takich makiet zabiera troszkę czasu, ale im więcej ogólnych elementów naprodukujemy, tym więcej możemy z nich zbudować, a koszty tego są śmieszne (w porównaniu do dedykowanych produktów tego typu). 

Dla osób zainteresowanych tego typu gadżetem polecam dwa kanały na YouTube; TheDMGinfo oraz theDMsCraft. Ci dwaj goście to prawdziwi magicy kartonu i gorącego kleju ;] 


Kartonowy loch

Wspomniałem już, że lubię systemu złożone mechanicznie. Mają one jednak swoje wady - musimy zapamiętywać masę rzeczy, bądź grzebać po podręcznikach za nimi. Szczególnie o zawrót głowy potrafią przyprawić zaklęcia w dedekach czy innych Pathfinderach. Swego czasu wpadłem na pomysł, by drukować je na papierze w formacie kart do gry i pakować w protektorki znane karciarzom. Było to bardzo przydatne, gdy grałem postacią rzucającą zaklęcia. Gdy przygotowywałem czary, otwierałem pudełko z kartami - moją "księgę" - i wybierałem odpowiednie zaklęcia, kładąc je przed sobą. Wykorzystane moce po prostu odrzucałem na bok. Problem zaczął się, gdy chciałem tej samej metody użyć jako prowadzący. Okazało się, że dla co drugiego przeciwnika muszę przygotować osobną "talię" a niektóre zaklęcia mają opisy zajmujące po trzy, cztery karty. Wtedy właśnie zacząłem wykorzystywać na sesjach telefon z Androidem, a później tablet. Istnieje cała masa aplikacji do różnych systemów RPG posiadająca skróty zasad czy bazy danych. Moją ulubioną jest Pathfinder Spells by Svenrog, która nie tylko jest fantastyczną bazą danych dla czarów w systemie Pathfinder, ale pozwala na układanie własnych spellbooków. Na tablecie ponadto trzymam kopię podręczników w formacie PDF, które mogą przydać się na sesjach. Dorzućmy do tego dostęp do internetu i urządzenie to staje się bardzo przydatnym gadżetem.


Pathfinder Spells

Często jako gracz lubię zapisywać różne drobiazgi. Czasem muszę skreślać zużyte zasoby, czy odniesione rany. Wielokrotnie mazana i zapisywana karta postaci bardzo szybko traci na czytelności i wreszcie po prostu się rozpada. Żeby tego uniknąć, używam do tego celu notesu. Ale nie byłbym sobą, zadeklarowanym gadżeciarzem, gdyby to był zwykły notes. Wybór więc padł na gadżet dodawany do jednej z rozszerzonych edycji komputerowej gry Wiedźmin 2: Zabójcy Królów. Notes imituje skórzany kajet, w którym znajdziemy miejsce na ołówek oraz kartki w kratkę w formacie zeszytowym. Ponadto co kilkanaście stron umieszczono prywatne zapiski barda Jaskra, które ku uciesze innych współgrających, możemy recytować podczas przerwy w sesji ;] Mój wiedźmiński notatnik często leży nawet na karcie postaci, bo korzystam z niego po prostu częściej. 


Bez tego gadżetu nie obejdzie się żaden fanboj Wiedźmina ;]

Niektórzy z erpegowców posiadają różnorakie talenty, które nierzadko można wykorzystać w przygotowywaniu różnych gadżetów na sesję. Czasem może to być rekwizyt, będący ważnym elementem kampanii, a czasem po prostu fajny bajer. Ja mam takiego gracza w swojej ekipie, który często ilustruje różne zabawne sceny z sesji. Okazało się także, że ów gracz jest domorosłym miszczem pejperkraftu i kiedyś na sesję przyniósł papierowy... hełm z rogami! Ze względu na te kawałki papieru połączone klejem musieliśmy zacząć sesję z gruby opóźnieniem ;] 


Papierowa magia!


A teraz kilka słów o gadżecie, który kiedyś zobaczyłem w Sieci i do tej pory zachodzę w głowę, czy ktoś z takich rzeczy w Polszy korzysta. Mowa o Dice Tower, czyli wieży do wykonywania rzutów kostkami. Miałem styczność z wariacją takiego wynalazku w planszowej grze Shogun, ale tam ten gadżet to element mechaniki gry (do wieży wrzuca się drewniane żetony armii, nie kości, niektóre z nich wypadają, niektóre nie, co dodaje elementu tej bezkostkowej grze strategicznej). Ktoś z was miał okazję spotkać taki gadżet na sesji? Może na stale gości on na waszych stołach? 


Dice Tower [http://www.rpg.net]

Przedstawione przeze mnie gadżety to oczywiście tylko wierzchołek góry lodowej. Wielu prowadzących i graczy mogłoby do tej listy dopisywać różne drobiazgi zapewne przez bardzo długi czas. Co jednak sprawia, że tak chętnie korzystamy z gadżetów na sesjach? Cóż, większość stosowanych bajerów tego typu albo pełni rolę estetyczną i fajnie wygląda na stole podczas gry albo usprawnia nam samo granie, ułatwiając pewne elementy zabawy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz